Zmiany w naszym życiu, mimo, iż przeważnie są nieuniknione, niosą ze sobą sporo zamieszania, stresu, niepewności i lęku. By coś zmienić, trzeba przecież wyjść poza to, co tak dobrze znamy (poza ową mityczną strefę komfortu) i w czym czujemy się pewnie. Stąd, większość z nas nie lubi zmian i robi wszystko, co tylko może, by zmieniało się w ich życiach jak najmniej. Bezpieczeństwo kojarzy nam się przecież ze stabilnością, tym, co dobrze znamy. Pytanie jednak, czy przez lęk przed zmianą nie popadamy w swego rodzaju stagnację? Czy na pewno zmiany są takie straszne, jak często myślimy? I co tak naprawdę możemy w swoim życiu zmienić?

Każdy z nas jest mistrzem swojego życia, o ile jesteśmy w stanie wszystko ,,ogarnąć”, nad wszystkim mieć kontrolę. Pierwszą rzeczą, która paradoksalnie może wyzwolić nas z lęku przed zmianą jest uświadomienie sobie, że poczucie kontroli nad własnym życiem to jedno z wielu złudzeń, jakich kurczowo się trzymamy.

Zmiana zakłada, że po pierwsze, mamy na coś realny wpływ, mamy nad czymś kontrolę, a po drugie, że podejmujemy działania zmierzające do zmienienia owego stanu rzeczy. A przecież nie nad wszystkim w naszym życiu mamy kontrolę. Nie na wszystko mamy wpływ, mimo, iż niejednokrotnie bardzo chcielibyśmy go mieć.

Przykładowo, nie możemy zmienić swojej przeszłości. Stwierdzenie dosyć oczywiste, a jednak wielu z nas spędza godziny na rozmyślaniu o tym, co mogliśmy zrobić inaczej, jak inaczej mogliśmy przeprowadzić tamtą rozmowę, powiedzieć jedno słowo więcej, jedno słowo mniej, a gdyby tak wybrać inaczej, a gdyby… No właśnie. Nie moglibyśmy. Podstawą jakiejkolwiek zmiany naszego życia jest akceptacja naszej przeszłości, a więc akceptacja i pogodzenie się z tym wszystkim, czego zmienić w naszym życiu już nie możemy. Akceptacja nie zakłada wypierania, zaprzeczania temu, co się wydarzyło, zapominania o tym, co było, porzucania przeszłości. Przecież każde z tych doświadczeń, mimo, iż trudne, czasami traumatyczne, jest przecież nasze, tworzy nas, naszą tożsamość. Tak więc im silniej próbujemy zmienić to co już przeszło, co już się stało, szarpiąc się z duchami przeszłości, tym mocniej stajemy w miejscu, okopując się w alternatywnych wersjach rzeczywistości, bez zatroszczenia się o to co mamy naprawdę czyli… to wszystko tu i teraz.

Kiedy więc jesteśmy już w naszej teraźniejszości, zastanówmy się, co jest kolejną rzeczą, której zmieniać nie możemy, a przynajmniej nie powinniśmy próbować. A są nią… inni ludzie. Jakiekolwiek próby wpływania na poglądy, przekonania, myśli i uczucia drugiego człowieka, czy to świadome, czy nieświadome, są po pierwsze, przekroczeniem jego granic (zwłaszcza, gdy ten ktoś sobie tego wpływu nie życzy), po drugie, koniec końców mogą się skończyć tylko naszą własną frustracją. Świat i ludzie w nim żyjący nigdy przecież nie będą do końca tacy, jak chcielibyśmy, by były. Możemy stracić całe lata na próbach zmiany innych ludzi, (zwłaszcza osób nam bliskich) w przekonaniu, że możemy uczynienia ich takimi, jakimi my chcielibyśmy ich widzieć. Chcielibyśmy, by w końcu nas posłuchali, przecież chcemy ich zmiany dla ich własnego dobra, by byli lepsi, szczęśliwsi, prawda? My wiemy, co jest dla nich dobre. Problem w tym, że nie zawsze to, co wydaje nam się dla kogoś lepsze, rzeczywiście będzie dla niego dobre. Decyzja o zmianie koniec końców należy do każdego z nas i siła relacji polega właśnie na poszanowaniu tej wzajemnej autonomii.

Dochodząc do końcowej refleksji, jedyne, co realnie możemy zmienić, na co mamy wpływ, co jest zawsze i wszędzie w zasięgu naszej ręki (a nawet bliżej), to my sami. To nasz sposób myślenia, nasze przekonania, wyobrażenia o świecie, wartości, nawyki, przyzwyczajenia, krąg ludzi, którymi się otaczamy, środowisko, w którym żyjemy, cały nasz emocjonalny, wewnętrzny świat – to wszystko możemy zmienić, oczywiście w granicach naszych możliwości. A gdy zmienimy nasze wnętrze, przez które, jak przez filtr, swoistą soczewkę, odbieramy cały świat zewnętrzny, dopiero wtedy możemy się przekonać, co naprawdę chcielibyśmy zmienić.

Co jeszcze może przeszkadzać nam w przeprowadzeniu zmiany?

  1. Źle postawiony, zbyt ogólny cel – ważne jest po pierwsze, ustalenie, co dokładnie chcielibyśmy zmienić, a po drugie – nasz cel musi przetrwać crash-test w zderzeniu z twardą rzeczywistością. Cel i kierunek zmiany muszą ponadto wynikać z nas, z tego, czego my naprawdę chcemy, my, a nie nasze otoczenie – gdy działa się w zgodzie ze sobą, znacznie łatwiej utrzymać naszą wewnętrzną motywację.
  2. Przekonanie, że jeżeli na samą myśl o zmianie czujemy się napięci, zestresowani, niepewni, budzi się w nas opór, to być może zmiana nie jest najlepszym pomysłem i lepiej by zostało tak, jak jest – to błąd! Każda zmiana budzi w nas opór. Zawsze warto słuchać siebie, swoich emocji i odczuć płynących z ciała, jednak w tym przypadku musimy zaufać zasadzie, że zmian, także tych dobrych, rozwojowych, dokonuje się pomimo lęku i wątpliwości. One zawsze z nami będą. Ale nie oznacza to, że mają nam przeszkodzić.
  3. Próby dokonania jakiejś zmiany samodzielnie – nie na wszystkim się przecież znamy! Nie na wszystko wystarcza nam sił, czasu, a przede wszystkim – umiejętności. Rozwiązaniem jest skorzystanie z pomocy innych ludzi, ekspertów, którzy mogliby pomóc w naszej zmianie. Jednym z takich ekspertów jest psycholog, czy też psychoterapeuta, który jak nikt inny może towarzyszyć nam na drodze do zmiany naszego życia.
  4. Brak planu – konieczne jest rozłożenie naszego celu na szereg mniejszych, dobrze przemyślanych kroków. Bez tego, możemy czuć się przytłoczeni ogromem stojącego przed nami zadania.