Perfekcjonizm – jak uwolnić się z pułapki doskonałości?
Perfekcjonizm to tendencja, charakterystyka działania, zgodnie z którą wkładane przez nas wysiłki nigdy nie wydają nam się wystarczające, a efekty wykonywanej pracy i wszelkich zajęć zawsze mogłyby (i ,,powinny”) być lepsze. Wyobraźmy więc sobie perfekcjonistę jako kontrolera jakości na końcu taśmy produkcyjnej, restrykcyjnie oceniającego wszelkie wytwory fabryki, jaką jest jego życie, dążąc do najwyższych standardów, wykluczając wszelkie wady i skazy, samemu sobie nakładając sobie kajdany ,,tyranii powinności”.
Perfekcjonizm, być może wbrew ogólnie przyjętemu przekonaniu, przez psychologię nie jest postrzegany, jako stuprocentowo pozytywne zjawisko i jak najbardziej pożądany nawyk. To zależy od jego nasilenia, motywacji, które za nim stoją i tego, czy przypadkiem nie zamykamy siebie i swojego życia w pułapce doskonałości. Wielu ludzi wychodzi z założenia, że perfekcjonizm jest motorem napędowym pchającym nas na szczyty sukcesu i rozwoju, że perfekcjoniści funkcjonują niczym dobrze naoliwione maszyny w skrupulatnie przemyślanym przez siebie systemie, wciąż i wciąż goniące za swoimi wyśrubowanymi standardami, którym nic i nikt nie może przeszkodzić. Właśnie… przypomina to funkcjonowanie maszyny, surowego, zautomatyzowanego systemu. Bardzo łatwo w takim obrazie perfekcjonizmu o zatracenie owego ludzkiego pierwiastka, który jest więcej niż konieczny.
Jak funkcjonują perfekcjoniści?
Perfekcjonizm w swoich najcięższych formach wiąże się ze stanem ciągłego napięcia, niezadowolenia, napędzając wszelakie negatywne emocje, rozczarowanie i frustrację. W parze z ciągłym niezadowoleniem, idą jeszcze braki w emocjach pozytywnych i satysfakcji – skoro wszystko, co robisz, dałoby się zrobić jeszcze lepiej i twój własny poziom wykonania nigdy w pełni cię nie zadowala – nie ma tu miejsca na samoakceptację i docenienie wykonanej przez siebie pracy (niezależnie od tego, jaki byłby efekt końcowy). Co więcej, niejednokrotnie, mimo, iż perfekcjonizm wydaje się napędzany wewnętrzną potrzebą doskonałości, rozwoju i ciągłej optymalizacji, w rzeczywistości, u jego podłoża może znajdować się przeraźliwy lęk przed popełnieniem błędu i porażką. Stąd, perfekcjoniści ,,zużywają” ogromne ilości czasu i energii na opracowywanie planów i rozwiązań, które pozwolą im uniknąć porażki i krytyki, co często, paradoksalnie, przekłada się na niższą kreatywność – lęk przed porażką skłania nas do pozostania w przestrzeni, którą dobrze znamy i której szansa na popełnienie błędu jest zminimalizowana. Brak konieczności zderzenia się z błędami, unikanie krytyki i feedbacku, wynikająca z tego sztywność w działaniu, to jednak najlepsza droga do… zabicia w sobie jakiejkolwiek kreatywności i realnej szansy na stanie się lepszym w tym, co się robi.
Perfekcjonizm ma dwie, skrajnie różne twarze. Z jednej strony to wysokie oczekiwania i wyśrubowane standardy, czy to moralne, zawodowe, czy relacyjne, z drugiej – ciągła obawa przed popełnieniem błędu i zrobieniem czegokolwiek niezgodnie z przyjętymi normami, czyli nieidealne. Stąd bierze się tak paradoksalne zjawisko u perfekcjonistów, jakim jest prokrastynacja, a więc (świadome bądź nie) odsuwanie w czasie wykonania jakiegoś zadania bądź obowiązku, odroczenie go i zajmowanie się różnymi innymi czynnościami zastępczymi, byle tylko nie mierzyć się z owymi wysokimi oczekiwaniami i lękiem przed nieidealnym wykonaniem, jakie sami na siebie narzuciliśmy i które nas przytłoczyły.
Skutki ,,niezdrowego” perfekcjonizmu
Podstawową przypadłością jest stan
permanentnego napięcia i stresu. Perfekcjonizm, przez ciągłe skoncentrowanie na
wyłapywaniu możliwych błędów, czy elementów, które można zrobić jeszcze lepiej,
zużywa bardzo dużo zasobów psychicznych
i uwagowych (jak również czasowych), przez co w krótkim czasie (przy
niedostatecznej ilości relaksu i odpoczynku, a przy nadmiarze pracy) może
prowadzi do przemęczenia, czy też wypalenia zawodowego. Presja na
unikanie porażki i posiadanie kontroli nad swoim życiem, w sytuacji, gdy
porażka w końcu nadejdzie (i nieuchronnie stracimy kontrolę), może prowadzić do
potężnej dawki samokrytyki i obwiniania się (to ten głos wewnętrznego krytyka) oraz
niskiego poczucia własnej wartości, czy też poczucia swojej niewystarczalności i ogólnego obniżenia nastroju. Jeżeli
perfekcjonizm dotyczy świata relacji społecznych, lęk przed ,,porażką” (czyli nie
byciem wystarczającym, zgodnym ze swoim wyobrażeniem idealnej relacji) może
prowadzić do izolacji i lęku społecznego.
Z tych samych powodów wielu z nas zmaga się z lękiem przed wystąpieniami publicznymi (boimy się oceny, krytyki,
,,zbłaźnienia się”). Ponadto, przekonanie, że trzeba robić możliwie
,,najlepszą robotę”, być ekspertem, w każdej dziedzinie, jakiej się chwytamy,
paradoksalnie odbiera nam możliwość
próbowania i cieszenia się nowymi aktywnościami (w których przecież siłą
rzeczy, nie jesteśmy specjalistami i popełniamy masę błędów). To może prowadzić
do posiadania wąskiego grona
zainteresowań – tylko tych, w których czujemy się pewnie, możemy podołać
naszym wygórowanym oczekiwaniom względem siebie i nie przełamywać owego
perfekcyjnego obrazu naszej osoby. Lecz czy w ten sposób można się naprawdę
rozwijać?
Jeżeli chodzi o poważniejsze zaburzenia, perfekcjoniści są ponadto bardziej podatni na depresję, czy też wykształcenie intensywnego, przewlekłego, uogólnionego lęku, jak również występuje u nich zwiększona szansa (w porównaniu do osób mniej perfekcjonistycznych) popełnienia samobójstwa wtedy, gdy sytuacja w ich życiu potoczy się naprawdę źle i kompletnie wymknie im się spod kontroli. Czy perfekcjonizm ma jakieś zalety? Oczywiście! Życie perfekcjonisty może być niezwykle uporządkowane, zoptymalizowane i przez to – dużo prostsze. Potrzeba kontroli sprzyja braniu odpowiedzialności za swoje życie (i nie obwinianiu innych) i zadaniowy sposób rozwiązywania problemów. Wysokie standardy wewnętrzne i dokładność wykonywanej pracy mogą również ustrzec nas przed wieloma błędami i przynieść ogromne osiągnięcia i efektywny sposób funkcjonowania. Zdrowy perfekcjonizm wymaga jednak pewnej dozy wyrozumiałości dla swojej niedoskonałości, mniejszej sztywności na rzecz elastyczności, swoistego pogodzenia się z tym, na co możemy mieć wpływ i co możemy zaplanować, a z czym trzeba odpuścić, czego już nie możemy przewidzieć i czemu podołać. Ambicja i rozwój to dobre motywatory perfekcji, natomiast lęk przed porażką – już niekoniecznie. Zdrowy perfekcjonizm kończy się tam, gdzie zaczyna się nadmierna presja, brak satysfakcji, prokrastynacja, gdzie nie ma miejsca na odrobinę improwizacji, relaksu, odpoczynku, odpuszczenia, i (mimo, iż brzmi to trywialnie) tej spontanicznej, dziecięcej radości, jaką powinniśmy pielęgnować (a której przeważnie nie da się zaplanować) w naszych dorosłych, zabieganych życiach.