W życiu każdego z nas przychodzi co jakiś czas taki moment, kiedy zdajemy sobie sprawę, że, mówiąc kolokwialnie – ,,nie wyrabiamy”, że nie mamy już sił, że nie wiemy, dokąd i po co zmierzamy, a wszystko, co niejednokrotnie z wielkim trudem ułożyliśmy w swoim życiu w stabilną, trwałą konstrukcję, dającą nam upragniony spokój i bezpieczeństwo, zaczyna się sypać. Jednym słowem – nadchodzi kryzys.
Kryzys może pojawić się w niemal każdej sferze naszego życia, od relacji, pracy czy naszej pasji, aż po kryzysy natury egzystencjalnej. Znany psycholog rozwojowy, Erik H. Erikson stworzył nawet tzw. teorię kryzysów rozwojowych. Zgodnie z nią, największy wpływ na kształtowanie się naszej osobowości ma właśnie pokonywanie charakterystycznych dla kolejnych faz rozwoju kryzysów. Pomyślne rozwiązanie każdego kryzysu, czyli inaczej – ponowne przystosowanie się do środowiska, ułożenie nowego sposobu funkcjonowania w relacjach i całym swoim życiu, daje nam możliwość rozwoju, przechodzenia przez kolejne fazy rozwojowe i ważne etapy naszej egzystencji. Przykładowo, krys okresu adolescencji dotyczy ukształtowania się spójnej tożsamości (lub też, jeżeli nie zostanie rozwiązany pomyślnie – może skończyć się tzw. ,,pomieszaniem tożsamości” w wyniku którego kroczymy przez życie, tak naprawdę nie wiedząc do końca, kim właściwie jesteśmy). Z kolei następująca po niej wczesna dorosłość to dylemat – bliskość, rozumiana jako skłonność do tworzenia intymnych związków, lub izolacja, czyli niechęć i unikanie tego typu relacji. Duży wpływ na to, jak rozwiążemy ten kryzys, ma wynik naszego pierwszego dylematu, który rozgrywał się już w pierwszych latach naszego życia, a więc dylemat – ufność vs brak ufności. To między innymi przez sposób wychowania naszych rodziców i środowisko, jakie nam stworzą (bezpieczne, ciepłe stabilne, lub zimne, niepewne, zagrażające), nabieramy nieświadomego przekonania (które zostaje w nas na bardzo długo) na temat tego, czy świat jest bezpiecznym miejscem, a ludziom można ufać, czy też idziemy przez życie pełni lęku i niepewności, a cały świat jawi nam się jako zagrażający.
Każdy kolejny kryzys i wychodzenie z niego z nową zdobyczą daje nam więc szansę na rozwój, na stanie się kimś innym, kimś więcej. Starajmy się więc patrzeć na tego typu trudne kawałki naszego życia bardziej jak na okazje, wyzwania, aniżeli jako na zagrażające, niszczące nasze poczucie bezpieczeństwa. Owszem, jest to bardzo trudne, lecz by zbudować coś nowego, trzeba najpierw coś zniszczyć.
Dlaczego kryzysy są konieczne?
Trudne momenty w oczywisty sposób związane są z emocjonalnym stresem. Choć początkowo, najczęściej prowadzi on do dezintegracji, zupełnego rozsypania się naszego porządku, naszej codzienności i funkcjonowania, to właśnie ten aspekt jest tutaj najcenniejszy – konieczność stawienia czoła trudnej sytuacji. Kryzys jest więc swoistym zapalnikiem zmiany. To dzięki niemu jesteśmy niejako zmuszeni do zrobienia kilku kroków w tył, do spojrzenia na swoje życie (lub na jego konkretny obszar) i ułożenia na nowo tego wszystkiego, co się zdezaktualizowało, co przestało sprawnie funkcjonować. Nasze mechanizmy obronne, pomagające nam radzić sobie z trudnymi sytuacjami, muszą się zaadaptować do nowej sytuacji, przeorganizować się, co pomaga nam zbudować nową jakość, nowe podejście do życia, a w konsekwencji – jest niewyczerpanym źródłem rozwoju dojrzałości psychicznej.
Co dobrego możemy wyciągnąć z nawet poważnych kryzysów i upadków?
Kryzysy na tle zawodowym, czy relacyjnym to jedno, zdarzają się jednak w naszym życiu kryzysy dużo poważniejsze. Przykładem takich krytycznych wydarzeń życiowych mogą być katastrofy naturalne i klęski żywiołowe (takie jak tsunami, trzęsienia ziemi, powodzie), nagłe zniszczenie domu np. w wyniku pożaru, bycie świadkiem okrutnego zdarzenia (np. zamachu terrorystycznego, wypadku komunikacyjnego, śmierci innej osoby), czy przemoc wymierzona bezpośrednio w nas. W każdym z tych zdarzeń może dojść do poważnego zagrożenia życia i zdrowia jednostki, co związane jest z odczuwaniem przez nią stresu traumatycznego. Trauma może z kolei prowadzić do trzech możliwych konsekwencji: 1) przetrwania (lecz z zagrożeniem rozwinięcia się zespołu stresu potraumatycznego, co prowadzi do niższego poziomu funkcjonowania), 2) powrotu do swojego stanu równowagi sprzed tragicznego wydarzenia lub, co niesamowite, 3) wzrostu i rozwoju, z wyższym poziomem funkcjonowania niż przed traumą.
Tę ostatnią możliwość wychodzenia z ciężkiego kryzysu określa się mianem wzrostu potraumatycznego. Opisuje się go jako ,,pozytywne zmiany psychologiczne doświadczane w rezultacie zmagania się z okolicznościami życiowymi stanowiącymi duże wyzwanie”. Co istotne, możliwy on jest jedynie w warunkach poważnego kryzysu, a nie jakiegokolwiek stresu. Co więcej, wzrost wynika ze skutecznego procesu radzenia sobie z traumą, lecz proces ten wcale nie jest pozbawiony aspektu cierpienia i obniżenia naszego dobrostanu. Koniecznym do tego, by wzrost po kryzysie mógł nastąpić, jest głęboka zmiana podstawowych założeń jednostki na temat samej siebie i całego świata, innymi słowy – odnalezienie nowego sensu i znaczenia naszego życia. U osób, które doświadczyły potraumatycznego wzrostu obserwuje się wzrost poczucia osobistej siły i wartości, większe współczucie, czy otwarcie na drugiego człowieka, rozwój świadomej wdzięczności i doceniania życia (zwłaszcza w jego drobnych, codziennych aspektach) przy równoczesnym zwiększonym dystansie do wydarzeń życiowych, oraz znaczny rozwój aspektu duchowego. Oczywiście, traumy to nie jedyny sposób na osiągnięcie przez nas wzrostu, możemy jednak wyciągać bardzo ciekawe wnioski, ucząc się od osób, którym trudy życia pomogły zmienić filozofię i podejście do życia, dzięki czemu mogły stać się kimś więcej.