Na temat uzależnienia jest za pewne tyle samo wiadomych, co niewiadomych, mitów, fałszywych przekonań. Często mówimy : cóż sam sobie jest winien ten uzależniony , po co on to robi, brak mu silnej woli, gdyby chciał to by przestał pic czy brać…..
Dlaczego tak trudno jest przestać się odurzać? Dlaczego tak trudno jest przestać niszczyć siebie, innych i wszystko wokół siebie?
Opowiem o tym kilka słów, moich przemyśleń opartych na doświadczeniach wynikających z wieloletniej pracy. Dla większej jasności będę odwoływać się do uzależnień chemicznych, narkotyków, alkoholu.
Gdy zapytamy samych siebie co jest podstawowym instynktem człowieka, co podtrzymuje go przy trwaniu, odpowiedź w zasadzie znamy od razu -to instynkt przetrwania. To on jest początkiem, rozwojem. On powoduje, że w sytuacji zagrożenia uruchamiamy wszystkie nasze siły by żyć, to on napędza nas do podtrzymania życia gatunku. On nam nakazuje walcz, uciekaj, rozmnażaj się. Podstawowa zatem rola instynktu przetrwania jest prosta to ochrona życia i gatunku. Czemu zatem nie działa on u osoby uzależnionej? Czemu pomimo zagrożenia życia i zdrowia człowiek uzależniony nadal trwa w nałogu? Co się dzieje z instynktem, przestaje istnieć i działać? Otóż nie, instynkt działa natomiast z równą siłą jak do tej pory chronił człowieka teraz chroni uzależnienie. Czyli zrobi wszystko aby „ swojego nowego pana” chronić. Wszystkie mechanizmy obronne, które do tej pory były używane przez instynkt do obrony życia człowieka są wykorzystane przez chorobę uzależnienia do ochrony choroby bo przecież ta choroba bez dawcy w postaci człowieka nie istnieje.
Zatem choroba uzależnienia w zasadzie nie ma własnych mechanizmów to „ pasożyt”, który dla swojego rozwoju wykorzystuje potencjał dawcy, potencjał człowieka. Każdy z nas aby móc żyć w tym świecie, dla własnego zdrowia psychicznego musi mieć poczucie wpływu, kontroli, ma radzić sobie z przeżywanymi emocjami w sposób konstruktywny, ma adekwatnie się oceniać, ma umieć dbać o zaspokajanie własnych potrzeb, ma czuć się ważny, potrzebny i po prostu kochany. Jeżeli te obszary są w jakikolwiek sposób zaburzone człowiek uruchamia mechanizmy obronne by móc przetrwać i mówiąc kolokwialnie nie zwariować. Oczywiście to za mało aby szczęśliwie żyć ale dzięki mechanizmom zyskujemy czas na dokonanie zmiany. Jeżeli jej nie podejmujemy działanie mechanizmów usztywnia się co z kolei nasila kolejne problemy. Zamiast działać elastycznie zaczynamy często poruszać się jak byśmy byli w niewygodnej i ciężkiej zbroi. Uzależnienie w swej naturze jest destrukcją, która pozbawia nas szczęścia ale używając mechanizmów obronnych np. intelektualizacji, wyparcia, fantazjowania, minimalizowania nie pozwala nam tego zobaczyć. Umieramy, jesteśmy w niewoli, tracimy często wszystkich i wszystko co dla nas do tej pory było ważne a wbrew temu wszystkiemu mówimy moje życie jest ok, właśnie jestem zakochany w najcudowniejszej kobiecie na tej planecie a jej imię to ….. alkoholizm czy narkomania. Czujemy się coraz gorzej w tej sztywnej zbroi, doganiają nas negatywne konsekwencje nałogu a my nadal marzymy o lepszym a nie żyjemy tym co realne. Są takie momenty że dostrzegamy absurdalność całej sytuacji , często już nawet wtedy wiemy, że nie jest dobrze ale …….boimy się zostać sami. No cóż za pewne wielu nieuzależnionych to zna tak, po prostu z życia gdy tkwi w jakimś nieudanym związku a równocześnie nie potrafi z niego wyjść. W zdrowieniu potrzebny jest trud abstynencji aby rozpocząć długotrwały proces przekierowywania instynktu tak by znów był nasz i chronił nas.
Dokładnie o tym co psychologicznie niszczy uzależnienie i czemu tego od razu nie widzimy napisze kolejnym razem.